Wersje językowe
SKONTAKTUJ SIĘ Z NAMI!
PO MĘSKU O ZDROWIU - WYWIAD Z ARTUREM RAKOWSKIM, MGR FARMACJI I BLOGEREM
O prozdrowotnych nawykach, o byciu opiniotwórczym blogerem-farmaceutą, o łączeniu wielu ról, o liofilizacji bez mikrofal i miejscu owoców liofilizowanych w zdrowym jadłospisie rozmawiamy z Arturem Rakowskim, mgr farmacji i blogerem

Rozmawiamy z p. Arturem Rakowskim, magistrem farmacji, praktykującym farmaceutą (w jednej z zielonogórskich aptek), autorem opiniotwórczego bloga ArturRakowski.pl/Po męsku o zdrowiu, prężnie działającym promotorem zdrowia, popularyzatorem wiedzy z pogranicza zdrowia i rodzicielstwa, prywatnie tatą dwójki dzieci. Wraz z rodziną p. Artur testował nasze owoce liofilizowane premium Lioforte.

 

 

Panie Arturze, skąd pomysł na taki, a nie inny blog, jak zaczęła się Pana przygoda z blogosferą?

Hmm… zacząłbym od początku...od zawsze lubiłem pisać. W szkole nie miałem żadnych problemów z pisaniem wypracowań. Lubiłem też przedmioty typowo humanistyczne. Po skończeniu studiów na Akademii Medycznej, nieoczekiwanie zacząłem wykorzystywać swoje „lekkie pióro” do tworzenia artykułów popularnonaukowych, specjalistycznych dla czasopism z branży ochrony zdrowia i wydawnictw medycznych. Decyzja o rozpoczęciu tworzenia bloga zbiegła się w czasie z zawodowym wypaleniem i narodzinami syna. Sfrustrowany tym, że w Polsce pacjenci nie korzystają w aptekach z fachowej wiedzy farmaceuty, zacząłem szukać alternatyw. Pomyślałem, że skoro z mojej wiedzy korzysta średnio 1/20 obsłużonych pacjentów za apteczną ladą, to warto tę skalę zwiększyć. I tak pojawił się pomysł bloga. Tematyka nasunęła się sama - w pracy zawodowej w aptece zawsze interesowałem się sprzętem medycznym oraz pediatrią. Starałem się więc i staram łączyć te zagadnienia na blogu ArturRakowski.pl

 

Po męsku o zdrowiu - to główne hasło Pana bloga. Po męsku czyli jak?

Rzetelnie. Konkretnie i bez owijania w bawełnę.

 

Kto czyta Pana bloga, czy faktycznie są to przede wszystkim mężczyźni?

Nazwa bloga bywa myląca. Nie zajmuję się stricte zdrowiem mężczyzn (choć tematy ojcowskie się pojawiają), ale zdrowiem dzieci 0-6+. A czytelnikami mojego bloga, jak podają moje statystyki, w 90% to kobiety w wieku 25-35, kobiety w ciąży i mamy ;-)

 

Na blogu testuje Pan i poleca różne produkty budujące czy też wspierające zdrowie. Czy naprawdę ma Pan czas wszystko wnikliwie sprawdzić, przetestować? Z ręką na sercu - czy zdarzyło się Panu polecić coś, do czego nie był Pan w 100% przekonany?

Na blogu przekonuję, że w polecaniu trzeba być ostrożnym. Każdy ma inne potrzeby, jest w innej sytuacji ekonomicznej. Co z tego, że testując i opisując sprzęt napiszę, że jest on najlepszy. Często zdarza się, że wcale nie potrzebujemy nebulizatora z topowymi parametrami, bo inhalujemy się tylko solą fizjologiczną. Niestety firmy i działy marketingu wmawiają nam, że powinniśmy mieć najdroższy, najlepszy i najpiękniejszy sprzęt. To tak, jak w przypadku lustrzanek cyfrowych, które kosztują kilka tysięcy złotych, a w ręku niedzielnego fotografa są bezużyteczne. Dlatego każdą analizę jakiejś grupy sprzętów poprzedzam wpisem „Jak wybrać... (np. klimatyzer, ciśnieniomierz, termometr bezdotykowy). Tam staram się napisać do kogo adresowany jest sprzęt i kto na nim najbardziej skorzysta.

Jeśli chodzi o testowanie, to część marek i sprzętów znam doskonale jeszcze z pracy w aptece. Takie apteczne doświadczenie bardzo pomaga, bo pracując jako farmaceuta wiem, które modele miały najwięcej reklamacji i jaka jest informacja zwrotna od klientów apteki.

 

Resztę staram się testować samodzielnie. Czasami są to krótkie testy 3-5 dniowe, bo tyle wystarczy, by sprawdzić wszystkie funkcje, a czasami testy „długodystansowe”, które trwają 5-6 tygodni. Dotyczy to zwłaszcza sprzętów medycznych dla dzieci, w ich przypadku często musi upłynąć czas zanim dziecko zacznie dobrze współpracować z nebulizatorem, termometrem czy szczoteczką soniczną ;-)

 

 

Testował Pan również nasze owoce liofilizowane premium Lioforte. Podczas naszej pierwszej rozmowy wspomniał Pan, że liofilizacja nie jest dla Pana nowością. Pana rodzina od dawna spożywa owoce liofilizowane, a Pan - z racji studiów i zawodu - z liofilizacją i  fitochemią owoców miał do czynienia na długo przed tym, jak po raz pierwszy spróbował Pan ich smaku.

Na blogu napisał Pan „myślałem, że w temacie liofilizacji i wartości odżywczych owoców liofilizowanych nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć”. A jednak to zaskoczenie przyszło. Co to było za zaskoczenie?

Część mojej pracy magisterskiej na Katedrze i Zakładzie Syntezy Chemicznej Wydziału Farmaceutycznego poświęciłem promieniowaniu mikrofalowemu. W pierwszej chwili nie skojarzyłem, że w procesie liofilizacji jest etap, gdzie wykorzystuje się właśnie to promieniowanie. Nie wiedziałem też, że są producenci owoców liofilizowanych, których mikrofal w produkcji nie wykorzystują. To było największe zaskoczenie - zwłaszcza, że w moim domu nie mamy kuchenki mikrofalowej. Nie używamy jej, gdyż jesteśmy świadomi jej szkodliwości.

 

Jakie jest miejsce owoców liofilizowanych w rocznym jadłospisie Pana rodziny? Kiedy i jak Państwo takie owoce spożywają?

W naszej rodzinie świeżych owoców nie je się przez cały rok. Nie jemy również owoców egzotycznych, które - żeby dotrzeć do Polski - muszą pokonać setki tysięcy kilometrów. Jemy więc sezonowo, wybierając rodzime owoce – jabłka, śliwki, gruszki, czarną i czerwoną porzeczkę, truskawki, borówkę, pigwę i aronię. Nie ukrywam, że najbardziej brakuje nam owoców w zimie - i to właśnie wtedy stawiamy na owoce liofilizowane. Liofilizaty owoców wykorzystujemy jednak również wiosną i latem. Nie będziemy zakłamywać rzeczywistości -  nasze dzieci, jak cała reszta ich rówieśników, pragnie słodyczy i cukru ;-) Kiedy tylko możemy raczymy ich więc owocami liofilizowanymi. Traktujemy je jako zdrową przekąskę na szlaku, spacerze czy podczas długiej podróży samochodem. Fakt, że są znacznie bardziej trwałe od świeżych odpowiedników sprawia, że często na nie stawiamy właśnie w takich sytuacjach.

 

Na blogu pisze Pan również o liosceptykach, dla których liofilizacja to jakiś kosmiczny, chemiczny wymysł przeznaczony dla astronautów. Wymysł, który nie może mieć nic wspólnego ze zdrowiem. Jest to, oczywiście, przekonanie błędne, wynikające z niewiedzy, bo liofilizacja jest procesem, który w największym stopniu zachowuje właściwości odżywcze surowca. Jak Pan ocenia świadomość i stan wiedzy polskiego społeczeństwa jeśli chodzi o tematykę prozdrowotną?

Jako farmaceuta praktyk mam wiele do powiedzenia w tym temacie, ale nie wystarczyłoby miejsca w tym wywiadzie, żeby go w pełni wyczerpać. W temacie prozdrowotnej świadomości Polaków nie dzieje się zbyt dobrze, ale nie jest też tragicznie. Powszechny dostęp do darmowej wiedzy i rozwój Internetu sprawiają, że ta świadomość rośnie. W moim przekonaniu jednak rysuje się wyraźny podział między pokoleniami. Młodzi ludzie stawiają na jakość produktów i profilaktykę, dla ludzi starszych liczy się raczej  wygląd produktu i  cena. Skrzętnie wykorzystują to producenci „marketowej żywności”, którzy dwoją się i troją, żeby wygląd i cena, ale niekoniecznie jakość, zachwycały klienta.

Które spośród wszystkich testowanych przez Pana rodzinę owoców liofilizowanych premium Lioforte najbardziej „podpasowały” Panu? A które Pana dzieciom?

Osobiście przepadam za malinami, więc u mnie wygrała liofilizowana malina. Dzieciakom frajdę jednak sprawiało jedzenie jeżyn i czarnej maliny - być może dlatego, że dochodził jeszcze efekt brudzenia rączek i buzi, wiadomo, że ze względu na zawartość antocyjanów ;-)

 

Prowadzi Pan bardzo intensywne, wielowątkowe życie zawodowe, a jednocześnie jest Pan tatą obecnym, zaangażowanym na co dzień w wychowanie swoich dzieci. Jaki jest Pana patent na pogodzenie tych licznych ról i zobowiązań?

Cały czas się tego uczę. Jestem maniakiem produktywności. Testuję, łączę i adaptuję pod siebie różne techniki zarządzania zadaniami w czasie. Powoli jednak dociera do mnie, że mądre zarządzanie czasem wymaga odpowiedzenia sobie szczerze na pytanie: „co dla mnie jest najważniejsze w życiu?”. W moim przypadku jest to rodzina i zdrowie. Stawiam więc je na pierwszym miejscu, na pozostałe zajęcia przeznaczając resztę swojego czasu. Żeby czemuś powiedzieć „TAK”, czemuś innemu musimy powiedzieć „NIE”. W tym tkwi sedno tej sprawy.

 

Trzy najważniejsze prozdrowotne nawyki Artura Rakowskiego to … - prosimy uzupełnić:

Nawyk pierwszy: ciągłe chodzenie. Choć w ciągu dnia poruszam się autem, po powrocie do domu staram się nadrabiać zaległości - spaceruję z rodziną po lesie, wyprowadzam psa na długie wieczorne spacery, może dlatego 20 000 kroków dziennie dla mnie nie jest problemem.

Nawyk drugi: jedzenie pokarmów,  które wychodzą spod ręki mojej żony i powstają z produktów, którym bezgranicznie ufamy, a producentów znamy osobiście. Zero pestycydów, zero ulepszaczy, zero szkodliwej chemii i ksenobiotyków. Czasami, żeby kupić mleko, chleb i warzywa na cały tydzień muszę porządnie zatankować auto ;-)

Nawyk trzeci: cyfrowy minimalizm. W ciągu dnia staram się wyłączać telefon, by nie bombardować mózgu śmieciowymi informacjami. Dla mnie ta higiena układu nerwowego ma priorytetowe znaczenie. Pracuję więc do godziny 14-15 w pełnym skupieniu bez rozpraszania, a po południu przeznaczam godzinę na oddzwanianie i odpowiadanie na maile.

 

Prozdrowotny nawyk, który Pan bardzo chciałby u siebie wykształcić, ale - dotychczas - nie udało się to Panu (jeśli takowy jest):

Picie wody. Niby jest to oczywiste, ale - niestety - w pędzie życia wyrobiłem sobie zły nawyk ignorowania pragnienia. Czasami przez 8 godzin nie wypiję nawet szklanki wody. Podobnie ma bardzo wielu ludzi. Świadczy to tylko o tym, że tak jesteśmy przebodźcowani otoczeniem, że pomijamy podstawowe potrzeby i nie wsłuchujemy się we własny organizm.

 

A teraz trzy prozdrowotne nawyki, które udało się Panu wykształcić u swoich dzieci (i jest Pan z tego dumny):

  1. Nawyk próbowania nowych smaków. Moje dzieci uwielbiają próbować różne pokarmy! Być może dlatego, w przeciwieństwie do swoich rówieśników, nie stronią od kiszonek, wody z ogórków kiszonych, od swojskiego twarogu, śmietany od gospodarza na którym próżno szukać info o procentowej zawartości tłuszczu, od surowych warzyw.
  2. Aktywność w ciągu dnia. Moje dzieci spędzają 90% swojego czasu na świeżym powietrzu. Jeżdżą rowerem, grają w piłkę, bawią się w berka, ganiają z dwójką moich psów czy spacerują po lesie. Starszy syn (4 lata) trenuje również piłkę nożną. Po całym dniu "zmęczone dzieci" są spokojniejsze, bardziej uważne, mają lepszy apetyt i zdrowszy sen.
  3. Nawyk mycia rąk. Moim dzieciakom nie trzeba przypominać o konieczności mycia rąk przed jedzeniem, po powrocie z przedszkola czy po zabawie ze zwierzakami. W tym upatruję przyczynę tego, że moje dzieci tak na poważnie nigdy nie były chore i nie przyjmowały antybiotyków. 90% infekcji przenosi się drogą kropelkową i fekalno-oralną, a mycie rąk potrafi zniszczyć 70-80% patogenów.

Jak Pan tego dokonał?

Myślę, że to zasługa nie tylko moja, ale nasza - czyli rodziców. Za prawidłowe żywienie, sezonowość diety i ciekawość smaków mogę podziękować własnej żonie. Potrafiła połączyć swoje medyczne wykształcenie, życiową mądrość i wspomnienia dzieciństwa, by dać moim dzieciom wszystko, co najlepsze jeśli chodzi o składniki odżywcze. Aktywność moi synowie odziedziczyli jednak po tacie. Choć wychowałem się w czasach, kiedy komputery osobiste i Internet szturmowały polskie domy, to należę do ostatniego chyba pokolenia, które spędziło dzieciństwo pod trzepakiem, grając w klasy, gumę czy w podchody. Naturalnym środkiem mojego transportu był rower, do szkoły chodziłem na piechotę, po szkole grałem w piłkę aż do zmroku, a w sezonie pływałem na pobliskich "gliniankach". To samo staram się zaszczepić moim synom. Nie chciałbym, by w przyszłości aktywność fizyczną traktowali jako modę czy żmudny nawyk, ale jako swoją życiową tożsamość.

 

Dziękujemy za rozmowę.

 ---

©Tekst: Lioforte Sp. z o.o. Sp.k.; zdjęcia: Artur Rakowski/arturrakowski.pl

Dalsze rozpowszechnianie w/w tekstu w całości lub jego fragmentów, oraz/lub zawartych w nim zdjęć wymaga uprzedniej zgody firmy Lioforte.

Na swoim blogu Artur Rakowski pisze o liofilizacji i o owocach liofilizowanych, zachęcamy do lektury:

Dlaczego podaję swoim dzieciom owoce liofilizowane? Same fakty!

Czarna malina na odporność

do góry
Instagram
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl